Marek Aureliusz i Ricardo Muti, czyli mój przełom lat 2020 i 2021

Tym razem na Nowy Rok czekałam dość niecierpliwie. Po pierwsze: rok 2020 dla całego świata nie był zbyt dobry, chociaż dla mnie osobiście nie był tak zupełnie najgorszy. Po drugie: już w październiku zakupiłam sobie pierwszą część mojego gwiazdkowego prezentu. Tak, czasami lubię sobie samej zrobić prezent. Był to kalendarz zatytułowany „Rok dobrych myśli” Beaty Pawlikowskiej. Kalendarza używa się w danym roku, więc aby móc z niego korzystać, musiałam poczekać na rozpoczęcie roku 2021. A czekałam dość niecierpliwie, ponieważ w kalendarzu tym na każdy dzień roku są podane różne wskazówki i sugestie, dotyczące życia, relacji z innymi, dotyczące naszej psychiki. Kilka kartek na pierwsze dni w roku jest przeznaczonych także na zapisanie swoich postanowień noworocznych. Nigdy nie robiłam takich postanowień, lecz na początku Nowego Roku 2021 po raz pierwszy zapisałam moje plany i zamierzenia. Doszłam do wniosku, że to, co jest zapisane, nabiera jakby większej mocy i może będzie to łatwiej realizować. Od 01.01.2021 roku czytam więc codziennie rano motywujące wskazówki Beaty Pawlikowskiej. 

Na tym nie kończy się jednak moja poranna lektura, ponieważ dodałam do niej jeszcze inną pozycję, którą także trzeba czytać codziennie, a jest to książka pt.: „Stoicyzm na każdy dzień roku – 366 medytacji na temat mądrości, wytrwałości i sztuki życia”. Autorami są Ryan Holiday i Stephen Hanselman. Jest to druga część mojego prezentu. Wydawało mi się zawsze, że stoicyzmu nie można „dostosować” do naszych czasów, ale autorom tej książki chyba się to udało. Myśli takich ludzi jak Marek Aureliusz, Epiktet czy Seneka są aktualne do dzisiaj i dlaczego nie korzystać z ich wiedzy?

Nowy Rok zaczęłam więc od czytania, ale nie byłby to prawdziwy przełom dwóch lat, gdyby nie Noworoczny Koncert Filharmoników Wiedeńskich. Na ten koncert czekam też zawsze z wielką niecierpliwością. Trochę obawiałam się, że może być w tym roku odwołany ze względu na pandemię, ale ku mojej radości zobaczyłam w programie telewizyjnym, że koncert odbywa się „prawie” tak jak zwykle. To „prawie” dotyczyło przede wszystkim tego, że nie było publiczności. Muzycy grali tylko dla słuchaczy, biorących udział w koncercie za pośrednictwem telewizji i Internetu. Pusta sala koncertowa sprawiała przykre wrażenie, lecz muzycy i dyrygent (w tym roku Riccardo Muti) zostali – na koniec koncertu – nagrodzeni brawami za pośrednictwem Internetu. Wybrano 7 tysięcy widzów, którym umożliwiono w Internecie oklaskiwanie orkiestry i baletu wiedeńskiego.  Mimo braku publiczności sala  koncertowa była udekorowana przepięknymi kwiatami (w większości różami) w jasnych, pastelowych kolorach. Jak zwykle była to dla mnie uczta duchowa.

Tak więc mój przełom roku był bardzo interesujący i mam nadzieję, że lektura i muzyka poprowadzą mnie dalej szczęśliwie przez cały rok 2021, czego życzę nie tylko sobie, ale wszystkim moim krewnym, przyjaciołom i znajomym oraz całemu światu.

One Comment Add yours

  1. Karolina Lewandowska pisze:

    Aniu! Bardzo się cieszę, że wkroczyłaś w Nowy Rok z tak dużą dozą optymizmu, radości i dobrych myśli 🙂 Mam nadzieję, że dla każdego z nas ten rok będzie pomyślny w takim zakresie, jak tego potrzebujemy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *