Czytanie książek zawsze było moją wielką pasją. Pamiętam, że kiedy chodziłam do szkoły podstawowej i przybiegałam co dwa dni do biblioteki szkolnej, aby wymienić książki, to sędziwy pan bibliotekarz nie chciał mi wierzyć, że już przeczytałam to wszystko i że chcę następną porcję książek. Potem w szkole średniej także połykałam obowiązkowe lektury już w czasie wakacji, siedząc na ławce w przydomowym ogrodzie i znowu tym razem sędziwy sąsiad usiłował mi wytłumaczyć, że przecież są wakacje i po co ja spędzam czas z książką w ręku. Ale cóż, książki mnie pochłaniały. Wtedy także uważałam, że nie warto czytać tych samych książek dwa razy, bo przecież jest ich tyle, że trzeba ciągle poznawać nowe. Jedyną książką z tego okresu, którą przeczytałam dwukrotnie było „Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza, bo ta pozycja zrobiła na mnie wtedy ogromne wrażenie.
Później jednak, wraz z upływem lat, zdobywanym w życiu doświadczeniem, dotarło do mnie, że książki czytane drugi raz, nawet po wielu latach, odkrywa się jakby na nowo. Znajduje się w nich inne wartości, czasami inaczej zupełnie się na nie patrzy i inaczej się je odbiera. Postanowiłam więc, że odświeżę sobie te wrażenia. Zaczęłam – a jakże można by inaczej – od naszej narodowej epopei, od „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza. Nie przeczytałam tego dzieła od deski do deski, ale rozkoszowałam się – tak, nie przesadzam- rozkoszowałam się najbardziej znanymi fragmentami: opisem polowania, grzybobrania, opisem pięknego serwisu porcelanowego. Całość przypomniałam sobie, oglądając film w reżyserii Andrzeja Wajdy, który znalazłam oczywiście na YouTube. Czytanie „Pana Tadeusza” to naprawdę ogromna przyjemność. Jest to dzieło na wskroś polskie, poruszające tematy, którymi wiele razy w historii żyliśmy, a więc odzyskanie niepodległości, walka o niezależność naszego państwa. Przyznam się szczerze, że kiedy byłam młoda, to czasami miałam dosyć ciągłego mówienia o patriotyzmie, bohaterstwie itd. Teraz do głębi czuję się związana z tym wszystkim, co jest polskie i co stanowi nasz Kraj. Wrażenie robią też opisy naszych dawnych obyczajów, opis dworku w Soplicowie i codziennego, zwykłego życia. Język tego dzieła jest oczywiście inny niż współczesny i czasami trzeba być bardzo uważnym i skupić się mocno na czytaniu, lecz przynosi to bardzo dużo wrażeń estetycznych i jest ucztą duchową. Młodzież obecnie nie za bardzo interesuje się tym dziełem, bo nie jest ono łatwe w czytaniu, ale przełamanie tej pierwszej bariery i „wczytanie się” daje dużo radości.
Drugim dziełem, które przeczytałam, była powieść historyczna Henryka Sienkiewicza „Krzyżacy”. Przeczytałam oba tomy, ale przyznam się szczerze, że nie zrobiły one na mnie wielkiego wrażenia. Oczywiście były pisane ku pokrzepieniu serc Polaków żyjących pod zaborami, ale postaci głównych bohaterów są wg mnie przedstawione w sposób trochę sztuczny, cukierkowy, mało przemawiający do czytelnika.
Następną lekturą były „Syzyfowe prace” Stefana Żeromskiego. Przyznam się, że z tej książki niewiele pamiętałam. Wiedziałam tylko, że chodziło o rusyfikowanie narodu polskiego, szczególnie polskiej młodzieży. Ta pozycja mnie jednak nie rozczarowała. Cieszyłam się, że przypomniałam sobie, jaka była sytuacja pod zaborem rosyjskim, jak młodzież polska konsekwentnie nie poddawała się wpływom rosyjskim, jak walczyła o możliwość posługiwania się językiem polskim. Może czytanie tej powieści nie było taką ucztą duchową jak czytanie „Pana Tadeusza”, ale na pewno przysporzyło mi i odświeżyło we mnie wiele wiadomości i wrażeń.
Następna lektura była pouczająca i jednocześnie bawiąca. Nie tylko dawno temu ją czytałam, lecz także wielokrotnie oglądałam przygotowane na jej podstawie spektakle teatralne. Mimo częstego z nią obcowania znowu mnie rozbawiła i dała do myślenia. Oczywiście chodzi o „Zemstę” Aleksandra Fredry. Komedia ta w sposób zabawny ukazuje nasze wady narodowe i je ośmiesza. Z takimi naszymi wadami jak pieniactwo, prywata, uleganie obcym modom walczymy już od wielu lat i chyba mało skutecznie, więc takie dzieła należy sobie czasami przypominać.
Następna lektura nie należała już do kanonu lektur szkolnych w moich latach młodości, więc zupełnie jej nie znałam. Chodzi mianowicie o „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego. Naprawdę niewiele wiem o podziemnej działalności Szarych Szeregów, lektura ta więc wzbogaciła moją wiedzę, a działalność podziemia w czasie wojny wywołała we mnie wielki szacunek i podziw dla odwagi tych młodych chłopców, dla których miłość do Ojczyzny, przyjaźń i wierność swoim ideałom były wielką wartością.
Obecnie zagłębiłam się w lekturę Alberta Camus’a „Dżuma”. Tę lekturę czytałam wiele lat temu, ale bardzo mało pamiętam, o co w niej chodziło. Jak wiadomo Camus jest przedstawicielem egzystencjalizmu. Jego powieść przedstawia przede wszystkim różne postawy ludzi wobec zła, wobec zagrożenia, jakim jest dżuma. Szczerze powiedziawszy jest wiele analogii pomiędzy tą powieścią a naszymi obecnymi czasami. Opis izolacji zadżumionego miasta Oranu przypomina ten niedawny czas naszej izolacji, kiedy hasło „Zostań w domu” było najczęściej słyszanym wszędzie powiedzeniem. Książka jest trochę przerażająca, ale wywiera wrażenie i też poucza o różnych postawach ludzi i ich sposobach zachowania.
Zaplanowałam już czytanie następnej nieznanej mi dotychczas książki, która należy obecnie do kanonu lektur szkolnych, a mianowicie jest to powieść kryminalna „Morderstwo w Orient Expressie” Agaty Christie. Powieść ta to klasyka kryminału, więc już teraz cieszę się na czas spędzany w towarzystwie tej lektury. Potem może przyjdzie kolej na „Przedwiośnie” Żeromskiego, „Ludzi bezdomnych” tego samego autora czy „Buddenbrooków” Tomasza Manna.
Zbliża się jesień, a więc czas sprzyjający siedzeniu w domu, czas, kiedy trzeba będzie zakończyć wycieczki rowerowe (chociaż w czasie takich wycieczek lubię zrobić sobie przerwę i posiedzieć na ławce właśnie z dobrą książką). To siedzenie w domu wcale nie musi być jednak nudne, można je spędzić w towarzystwie detektywa Poirot, Cezarego Baryki, doktora Judyma lub Thomasa i Hanno Buddenbrooków. Cóż za doborowe i interesujące towarzystwo!! W sam raz dla mnie na długie, jesienne wieczory.